Tak więc po bardzo krótkim wstępie od razu przejdę do rzeczy
i zamiast rozwodzić się nad tym, co to będzie za blog, zajmę się konkretem.
A tym konkretem będzie coś dla duszy. Książka, którą
pochłonęłam, korzystając z większej niż dotychczas ilości wolnego czasu. Na granicy zmysłów.

Książkę czyta się lekko, jest napisana trochę zadziornym
językiem, jest w niej dużo emocji i szczerości. Bije z niej jakaś
autentyczność, która może wynikać z tego, że to pierwsza książka jej autora? Jeżeli
natomiast ktoś spodziewa się opisów niezwykle osobistych przeżyć, przemyśleń
nienadających się do telewizji, może się trochę rozczarować. Ponieważ pomimo nieograniczonych
możliwości, braku reżysera, producenta, mimo tego, że autor sam sobie wyznaczał
reguły, wciąż trzyma dystans i pewne rzeczy zachowuje tylko dla siebie.
To tylko kilka moich przemyśleń, subiektywnych. Ale żeby
przekonać się jak zajebista jest książka Na granicy zmysłów, po prostu musicie
po nią sięgnąć i przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz