Weekend minął tak szybko i leniwie. Mimo, że w sobotę
odwiedzili nas goście, to był to bardzo spokojny dzień. Podobnie zresztą jak
niedziela. Niedziela była tylko dla mnie, zrobiłam sobie całkowicie wolny
dzień. Nie myślałam o żadnych ważnych sprawach. Nadrobiłam natomiast zaległości
w oglądaniu „Kossakowski. Inicjacja”.
Ale do rzeczy. Napiszę dzisiaj o kremie Avon Planet Spa
Amazonian Treasures.
Mało jest kosmetyków Avon, które naprawdę lubię. Na ten krem
pewnie bym się sama nie zdecydowała, ale dostałam go od mamy.
Producent obiecuje intensywne nawilżenie oraz odżywienie,
które zawdzięczamy brazylijskim jagodom Acai. A jak wygląda rzeczywistość? Krem
bardzo intensywnie… pachnie. Zapach jest bardzo słodki, cukierkowy i na
początku przyjemny, ale po dłuższym czasie może to trochę drażnić.
Jeśli chodzi o samo nawilżenie, to szału nie ma. Nawilżenie
jest, skóra jest gładka, elastyczna. Ale już po pierwszym umyciu rąk cały efekt
mija. Co właściwie jest bardzo często spotykane, więc nie narzekam.
Fantastyczny fioletowy kolor także zachęca do używania. Cena
to około 10 zł.
Minus jest taki, że zostawia na skórze bardzo klejący film,
który dość długo się wchłania.
Reasumując, krem jak krem. Do rąk, do stóp, więc wielofunkcyjny,
a cena nie odstrasza.
Nie zniechęcam do niego, ale też nie polecam.
Za klejący film odpada u mnie :)
OdpowiedzUsuń